Błąd
  • Błąd podczas ładowania danych z kanału informacyjnego

Archiwum

Flota wojenna II RP

Flota wojenna II Rzeczpospolitej

Kazimierz Jaśkiewicz: Flota wojenna II Rzeczpospolitej

28 czerwca 1919 roku wysocy przedstawiciele państw uczestniczących w trwającej od niespełna pół roku paryskiej konferencji pokojowej, podpisują w  Wersalu słynny Traktat, wprowadzający nowy porządek świata po dramatycznej zawierusze Wielkiej Wojny. Dla Polski oznaczało to ostateczne (rząd I. Paderewskiego powstały 16 stycznia 1919 był już szeroko uznawany na arenie międzynarodowej) usankcjonowanie odrodzenia się naszej państwowości z wszystkimi atrybutami suwerennego państwa.

                        Przed władzami nowej Polski stanęły ogromne wyzwanie  scalenia porozbiorowych pozostałości w jeden sprawny i efektywny organizm. Prace zjednoczeniowe musiały równocześnie dotykać wszystkich sfer życia, także obronności kraju. Szczególnie trudne zadanie  wiązało się z budową (od zera!) Polskiej Marynarki Wojennej, na co pozwalało uzyskanie przez Polskę bezpośredniego dostępu do morza.

                        Powstały w Ministerstwie Spraw Wojskowych Departament Spraw Morskich był faktycznie swego rodzaju Ministerstwem Żeglugi zajmującym się wszystkimi aspektami działalności morskiej nowego państwa. Już w listopadzie 1920 roku ogłoszono Dekret Naczelnika Państwa o powołanie Marynarki Wojennej. Prawie natychmiast powstała Komenda Portu Wojennego i Dowództwo Floty, które tymczasowo musiały stacjonować w Pucku. Budowie cywilnego portu w Gdyni od 1922 roku towarzyszyło tworzenie od podstaw portu wojennego z prawdziwego zdarzenia.  W kwietniu 1923 oddano do użytku gdyński Tymczasowy Port Wojenny i Schronisko dla Rybaków, a dwa lata później przeniesiono do Gdyni Dowództwo Floty. Port Wojenny Oksywie (dzisiaj dzielnica Gdyni)  od 1926 roku stał się główną bazą Marynarki Wojennej.

                        Pierwszą  jednostką polskiej floty wojennej był dostosowany do służby hydrograficznej „Pomorzanin” zakupiony w 1920 roku od Gdańska jako statek żeglugi przybrzeżnej (!). W tymże roku zakupiono w Finlandii dwie małe kanonierki („Komendant Piłsudski” i „Generał Haller”), a w Dani cztery poniemieckie trałowce (Jaskółka”, „Mewa”, „Czajka” i „Rybitwa”). W ramach odszkodowań wojennych Polska otrzymała sześć rozbrojonych i mało sprawnych torpedowców, które po remontach w zagranicznych stoczniach i po nadaniu im polskich nazw („Kaszub”, „Kujawiak”, „Ślązak”, „Krakowiak”, „Mazur” i „Podhalanin”) jesienią 1921 roku zawitały do puckiego portu.

Poważne kłopoty gospodarcze, które nawiedziły kraj w połowie lat 20-tych znaczne wpłynęły na zahamowanie tempa rozwoju floty. Polska flota wojenna nadal reprezentowała sobą zbiór niewielkich jednostek o stosunkowo niewielkiej sile bojowej. Pewnym impulsem zdawała się być utworzona w 1923 roku w Warszawie francuska Misja Morska (jeden z efektów polsko – francuskiego sojuszu wojskowego), jednak zakup za pośrednictwem Misji, dwóch statków transportowych („Warta” i „Wilia”) był rezultatem zupełnie niewspółmiernym do ambitnych założeń polsko-francuskiej współpracy. Rekompensatą miała być podpisana w kwietniu 1926 roku obustronna umowa na podstawie której do Polski miały trafić dwa niszczyciele i trzy okręty podwodne zbudowane we Francji. Zespół tych pięciu jednostek miał stanowić trzon nowej polskiej floty, zwiększając znacznie jej zdolności bojowe i poziom nowoczesności. Niestety,  realizacja zamówienia niezmiernie się ślimaczyła – pierwszy niszczyciel („Wicher”) został oddany do użytku w 1930 roku, a bliźniacza „Burza” dopiero w 1932 roku. Jednostki miały po 107 m długości, 10,5 szerokości, zanurzenie 3,5 – 3,8 m. Uniwersalne uzbrojenie ( 4 działa 130 mm, 2 działka przeciwlotnicze, 6 wyrzutni torpedowych 550 mm, 2 zrzutnie  i 2 miotacze bomb głębinowych) czyniło z nich jednostki wszechstronne, zdolne do różnorakich działań wojennych. Napęd stanowiły 2 turbiny parowe umożliwiające rozwinięcie prędkości do 33 węzłów ( ok. 60 km/godz.) Jednostki obsługiwało po 160 oficerów i marynarzy.

                        W 1931 roku polską flotę zasiliły odebrane we Francji okręty podwodne Ryś i Wilk, a rok później do służby został wcielony kolejny podwodniak stawiacz min (tak brzmiała prawidłowa klasyfikacja tych okrętów) Żbik. Okręty miały po 79 m długości i 6 m szerokości. Na główne uzbrojenie składało się działo 100 mm, 6 wyrzutni torpedowych 550 mm, 10 torped i 38 min. Dwa silniki spalinowe i dwa elektryczne pozwalały rozwijać prędkości do 27 km/godz (na wodzie) i  ok. 18 km/godz (pod wodą). Załogę stanowiło ok. 50 osób. Ostatnim akcentem współpracy z Francją była realizacja złożonego w 1934 roku zamówienie na budowę stawiacza min. „Gryf” odebrany został w 1938 roku. Okręt był nietypowy, co wynikało z jego – dość wymuszonej – wielofunkcyjności: oprócz realizacji swego głównego zadania musiał pełnić funkcję jednostki artyleryjskiej, szkolnej, a także … reprezentacyjnego okrętu Floty, co w sumie zamazywało jego właściwe przeznaczenie. Była to największa jednostka Marynarki Wojennej (103 m długości, 13 m szerokości, 3,6 zanurzenia), z imponującym uzbrojeniem (6 dział 120 mm, 300 min, 2 działa 40 mm) i liczną załogą (205 osób). Pomimo tego okręt był jednak zbyt wolny i mało zwrotny, żeby dobrze pełnić funkcje rasowego okrętu bojowego.

                        W swoistym przetargu ogłoszonym w 1933 roku, a dotyczącym budowy okrętów podwodnych, zwyciężyła oferta holenderska. Ostatecznie zdecydowano się jednak na dwie, a nie na trzy – jak wcześniej planowano – jednostki. Jak pokazała  przyszłość rezygnacja ta okazała się szczęśliwym trafem, bo oba okręty („Orzeł” i „Sęp”) zostały przejęte dopiero w 1939 roku, przy czym „Sęp” był wręcz zmuszony do ucieczki do Polski w czasie przeprowadzania próby morskiej i dostał się go Gdyni z … dwoma Holendrami na pokładzie. Obie jednostki wykazywały się dobrymi parametrami technicznymi (długość – 84 m, szerokość 7 m, prędkości – 35 i 17 km/godz.) i niezłym uzbrojeniem ( m.in. działo 105 mm, 12 wyrzutni torpedowych 550 mm, 20 torped). Załogi liczyły po ok. 60 osób.

                        W 1935 roku, wobec coraz bardziej niepokojącej sytuacji politycznej, zdecydowano się  na dalszy, szybki rozwój polskiej floty wojennej. Niewątpliwie historyczną chwilą było zlecenie skierowane do polskich (!) stoczni zbudowanie czterech, a później jeszcze dodatkowo dwóch trałowców. Powstały one w latach 1933 – 1939 w Stoczni Rzecznej w Modlinie („Czajka” i „Rybitwa”), w Stoczni Gdyńskiej („Mewa”) oraz w Warsztatach Portowych Marynarki Wojennej ( „Żuraw”, „Czapla”, „Jaskółka”). Jednostki pełniły funkcje poławiaczy i stawiaczy min zastępując stare poniemieckie trałowce, o których wcześniej wspomniałem, przejmując zresztą nie tylko ich zadania, ale także nazwy.

                        Ostatnim ważnym uzupełnieniem polskiej floty był zakup zbudowanych w Anglii dwóch nowoczesnych niszczycieli „Gromu” i „Błyskawicy”. Okręty weszły w skład floty w 1937 i 1938 roku. Przy wymiarach 114 x 11 m, z doskonałym uzbrojeniem (7 dział 120 mm, 4 działa przeciwlotnicze 40 mm, 6 wyrzutni torpedowych 550 mm, poza tym zrzutnie i miotacze bomb głębinowych). Dwie turbiny parowe zapewniały rekordową w polskiej flocie prędkość do 39 węzłów ( ok.72 km/godz.). Załogi liczyły po 190 osób. Były to największe i najsilniejsze jednostki polskiej floty wojennej, a ich możliwości bojowe znacznie przekraczały wymogi konieczne do prowadzenia działań na Morzu Bałtyckim – rychła wojna zdecydowanie potwierdziła tę opinię.

                         W nawet tak krótkim artykule trudno pominąć jeszcze jeden – bardzo piękny i bardzo nietypowy – okręt II Rzeczpospolitej. Myślę oczywiście o szkolnym żaglowcu, szkunerze „Iskra”. Zbudowany w 1917 roku, do celów handlowych (!), holenderski żaglowiec w 1921 roku odkupiony został przez armatora z Glasgow. W1926 roku szkuner przeżył poważną awarię morską, a jego wartość handlowa mocno spadła. Przypuszczalnie okazyjna cena skłoniła decydentów polskiej Marynarki Wojennej do zakupu żaglowca, który w 1927 roku - po odpowiednich  remontach i przeróbkach – już jako „Iskra” rozpoczął karierę jednostki szkoleniowej. Żaglowiec wsławił się niezwykłą dzielnością, był też  pierwszą polską jednostką, jaka zawitała (1930) do portów USA.

Wybuch II wojny światowej zastał polską flotę wojenną jako nowoczesny zespół okrętów odznaczający się dużą różnorodnością, a także  znaczną siła bojową. Wojenne losy poszczególnych okrętów były, tak zresztą jak losy ludzi, bardzo indywidualne i często pełne dramatycznych zwrotów, ale to już inna historia ………

                                                                                                                                                            Kazimierz Jaśkiewicz

                                                                                                                                                                 Gdańsk