Błąd
  • Błąd podczas ładowania danych z kanału informacyjnego

Archiwum

25 lat wśród przyjaciół i sympatyków

Srebrne gody Magazynu Gdańskiego

„Wspomnienia są jak perły, mają w sobie coś z klejnotów i coś z łez…”

Upłynęło już dwadzieścia pięć lat od narodzin Magazynu Gdańskiego. Dziś to skromne niegdyś pismo dedykowane wystawcom i gościom targów jest już Srebrnym Jubilatem. - A my, trzon Magazynu, podobnie jak nasi Wielce Szanowni Klienci i Czytelnicy - ciągle młodzi duchem, zaś właścicielka i redaktor nadal pełna pomysłów, podobnie jak nasi przyjaciele i sympatycy zgromadzeni wokół Magazynu Gdańskiego niezmiennie życzliwi i sympatyczni…
https://joom.ag/R6Ya

2018 digital: https://joom.ag/ST6L Człowiek rozpoczyna swą życiową wędrówkę z brzemieniem rozlicznych marzeń poutykanych w zakamarkach duszy. Jak mityczny Odys potyka się o własne słabości, walczy z przeciwnościami lub garścią własnych marzeń przekupuje los, by w zamian otrzymać domek z kart. Trzeba naprawdę niebywałego hartu duszy, silnej woli i wyobraźni, aby marzenie zakotwiczyć w realnej rzeczywistości i nadać mu imię własne- „Magazyn Gdański”.

   Aby mogło powstać wartościowe dzieło, potrzebna jest wizja i entuzjazm tworzenia. Właśnie te, tak ważne cechy, połączone z przebojowością i błyskotliwością posiada Brygida (dla przyjaciół Brydzia). Stworzyła pismo, które ukierunkowane na promowanie regionu wypełniło pustkę, jaka panowała na rynku prasowym.

   Na początku zastanawialiśmy się wspólnie nad formą i tematyką. W przytulnych pokoikach ówczesnego oddziału „Kuriera Polskiego” na Grunwaldzkiej, przy dobrej kawie po gdańsku, czyli z nieodzownym Goldwasserem, gdzie w otulinie błękitnego papierosowego dymu czuliśmy się swojsko, więc i o pomysły nie było trudno. Pierwszy numer pojawił się 18 maja 1993 roku, za nim kolejne, coraz ciekawiej wydawane pod względem graficznym.

   Patrząc z perspektywy dwudziestu pięciu minionych lat, tamte pierwsze egzemplarze wydają się dzisiaj skromniutkie, prawie siermiężne, bo i papier kiepściutki, i kolory…No i co z tego? Takie były czasy, ale zapewniam, wtedy forma nie była najważniejsza. Liczyła się treść, a pod tym względem czytelnicy nie mogli narzekać. Oczywiście ze względu na charakter pisma najważniejsze były i są wywiady i artykuły związane z gospodarką, handlem i targami. Jednak wiele miejsca zajmowały tematy z różnych dziedzin życia, tak na poważnie jak i na wesoło.

   Aby jak najszerzej ukazać  wybrzeżowe atrakcje ,zawsze w każdym numerze umieszczane są artykuły promujące jakiś zakątek lub gminę. Jednak oprócz nich istniały  wtedy stałe kąciki jak np. „Osobliwości regionalne”, „Na szlaku”, „Słówka polskie”, „Magiczny świat”. Dwa ostatnie prowadziła Zuzanna Śliwa, autorka wielu książek o tematyce etnograficznej. W owych czasach nie było jeszcze mody na wróżki, parapsychologię  i medycynę naturalną, a Magazyn Gdański już informował, że istnieją magiczne miejsca, na czy polega leczenie bioprądami i że ufo jest…albo go nie ma.

   Szalenie ciekawą rubryką były „Słówka polskie”. Czy dzisiaj, w dobie powszechnego prymitywizmu językowego, wulgaryzmów, ktoś zastanawia się, ile jest synonimów wyrazu „jeść” lub „podróżować”? Skąd wzięło się słowo „wodolejstwo”, ”bank”, ”szachraj”,  i „zimne nóżki”? Jeśli chce się znać odpowiedź, można sięgnąć do „Słownika frazeologicznego” lub do archiwalnych numerów Magazynu Gdańskiego.

   Stałe miejsce w Magazynie Gdańskim znalazł bliski memu sercu Magazyn Kolekcjonera. Powstał z myślą o ludziach, którzy oddali się poszukiwani u i gromadzeniu ciekawych staroci, mają jakieś hobby, zainteresowania i w szczególny sposób je rozwijają. Nie miałam pojęcia, w jaki świat wkraczam i czym jest prawdziwa kolekcjonerska pasja. Kolekcjonerzy, których poznałam, to niewątpliwie szaleńcy Boży, jak dawniej mówiono o ludziach poświęcających się bez reszty czemuś szlachetnemu. Potrafią oddać dosłownie ostatni grosz na zakup jakiegoś, ich zdaniem wyjątkowego, eksponatu szabli czy monety, jechać na drugi koniec Polski po zabytkową zapalniczkę lub brakującą pokrywkę do koreckiej cukiernicy.

Magazyn Gdański skupiał ludzi, którzy dla niego pracowali, pisali, składali poszczególne numery, drukowali, zamieszczali  wywiady i reklamy. Jest również faktem, że najczęściej przez te wszystkie lata pozostawali w jego kręgu. Niewątpliwie i tutaj działała magia Brygidy. Potrafi, jak rzadko kto w dzisiejszych czasach, być wierna przyjaźni, umie sprawić komuś radość nawet wtedy, gdy sama zmaga się z wielkim zmartwieniem.

 Kolejne rocznice ukazania się Magazynu były okazją do miłego spędzenia czasu w szerokim gronie współpracowników, przedsiębiorców i sympatyków. Najczęściej gościła wszystkich restauracja Pod Łososiem, gdzie serwowano dobre jedzonko, alkohole i wyśmienity tort  (wykonany przez prawdziwą artystkę w tym fachu gdzieś pod Lęborkiem). Gościnnie występował  zaprzyjaźniony z nami Walery Filipow. Recytowano wiersze, śpiewano i tworzył się nastrój niepowtarzalny, zapadający  w serce i pamięć.

   W redakcji odbywały spotkania z okazji różnych,  najróżniejszych. Ile nagadałyśmy się na babskich wieczorach!

Świętowaliśmy sukcesy naszych poetów. Andrzeja Waśkiewicza, gdy wychodził kolejny tomik jego poezji. Jurka Tomaszkiewicza, który uszczęśliwiony wydaniem zbioru wierszy „Upołowieni” zjawił się z szampanem. Wielki żal, że tak szybko, bezpowrotnie od nas odeszli.

   Najbarwniejsze dla każdego z nas są chyba wspomnienia z corocznych andrzejek. To również zasługa Brygidy. Od samego początku istnienia pisma każde andrzejki spędzaliśmy w redakcji, jakiejś zaprzyjaźnionej kawiarni lub u przewodników na Długiej.

   Najpierw dyżurny solenizant, Andrzej Waśkiewicz, otrzymał prezent i życzenia, a potem zaczynała się seria wróżb. „Robiłam” za wróżkę, talia kart miała wielkie powodzenie, a radosne wróżby na nadchodzący rok napawały optymizmem. Najważniejszym punktem andrzejkowego programu było oczywiście lanie wosku ( przez te wszystkie lata jest to ten sam wosk lany do tego samego kubka!). Cienie wosku na ścianie układały się w fantastyczne figury interpretowane dość dowolnie w zależności od fantazji i  wypitego wina-od kury znoszącej złote jajko do skrzydlatego smoka.

   Jednak żadne wróżby nie potrafiły przewidzieć czegoś nieprzewidywalnego. A mianowicie tego, że po paru latach wspólnej życiowej drogi z artystą malarzem Brygida odkryje w sobie malarski talent. Ta nowa pasja owładnęła jej duszę i  żywą wyobraźnię. Życie twórcy jest pełne niespodzianek, droga wciąż biegnie przed siebie, więc kto wie…? Teraz w Magazynie Gdańskim podziwiać możemy obrazy Czesława Tumielewicza i Brygidy Susko-Tumielewicz.

Brygida, chociaż jako Koziorożec twardo trzyma się ziemi, to w sercu ma ciągle niezmienny, romantyczny maj. Gromadzą się wokół niej poeci, malarze,  ci wszyscy po trosze zagubieni w tym dzisiejszym bezdusznym świecie, gdzie brak miejsca na życzliwe słowa i przyjazne wspólne pogaduchy.

    Na nasze spotkania poetyckie (bo i takie bywają), każdy przygotowuje i odczytuje swoje  (lub cudze) ulubione wiersze przy lampce wina i dobrej muzyce. Tumiel (oficjalnie Czesław Tumielewicz) siada przy sztaludze i do poezji dodaje kolorów ze swej malarskiej palety.

   Dobrym duchem naszych spotkań jest gdańska  przewodniczka Ania Bach, związana z gospodarką morską Oleńka Skórko czy plastyczka Basia Kiedrowska, obdarzona  wyjątkowym talentem gawędziarskim…

   Przez całe dwadzieścia pięć lat Magazyn Gdański był i jest swoistą przystanią istot, które zaprzyjaźnione trwają przy nim wiele lat. Przeżyliśmy wspólnie wiele szczęśliwych, radosnych chwil. Jesteśmy bogatsi o wspomnienia, a jak wiadomo, każde wspomnienie jest jak perła. Cieszy nas każda nowa edycja Magazynu, zawsze pięknego, kolorowego jak bajeczny klejnocik. Wspomnienia  z nim związane są właśnie takimi perełkami.

   Życzę Brygidzie i wszystkim sympatykom Magazynu Gdańskiego jeszcze wiele, wiele takich perełek.

                                                                          Halina Wiktor

Brygidzie od Leopolda Staffa:

Niech cię nie niepokoją

Cierpienia twe i błędy.

Wszędy są drogi proste,

Lecz i manowce są wszędy.

Oto chodzi jedynie,

By naprzód wciąż iść śmiało.

Bo zawsze się dochodzi

Gdzie indziej,  niż się chciało.

Magazyn Gdański to gazeta promocyjna dystrybuowana w województwie pomorskim,
a także na targach poza granicami kraju, np. w Berlinie na ITB obejmujących branżę turystyczną i
promocję regionów, na targach przemysłu stoczniowego i szeroko pojętej gospodarki morskiej:
- SMM w Hamburgu,
- NORSHIPPING w Oslo,
- BALTEXPO  w Gdańsku. 
Na łamach magazynu, w każdej edycji znajduje się szereg ciekawych artykułów,
które państwu polecam…