Błąd
  • Błąd podczas ładowania danych z kanału informacyjnego

Prezes ARP o sprzedaży stoczni


Prezes ARP o restrukturyzacji przedsiębiorstw i sprzedaży stoczni

Tadeusz Gańczarczyk

Jedną z głównych dziedzin działalności Agencji jest restrukturyzacja i ratowanie dużych przedsiębiorstw - mówi o działalności Agencji Rozwoju Przemysłu jej prezes, Wojciech Dąbrowski.


- Agencja jest dość specyficzną organizacją. Z jednej strony wykonuje zadania wynikające z funkcji agendy rządowej, z drugiej zaś prowadzi czysto komercyjną działalność jako spółka prawa handlowego. Czy w tej misji nie kryje się sprzeczność?

- Pogodzenie tych dwóch funkcji jest rzeczywiście zadaniem złożonym, ale możliwym do wykonania. Agencja funkcjonuje z powodzeniem już prawie dwadzieścia lat, realizując zadania zlecane przez Skarb Państwa. Jest na pewno specyficznym podmiotem gospodarczym, jednakże funkcjonującym zgodnie z Kodeksem spółek handlowych. Po części jest także quasiagendą rządową wykonującą zadania zbliżone do realizowanych jakby "w szpitalu na oddziale intensywnej terapii", niezbędne ze względu na interes społeczny.

Jedną z głównych dziedzin działalności Agencji jest restrukturyzacja i ratowanie dużych przedsiębiorstw. Agencja posiada bardzo duże kompetencje i doświadczenie w przeprowadzaniu takich procesów.

- Jak pan ocenia obowiązujące zasady pomocy publicznej? Czy jest ona adekwatna do sytuacji naszej gospodarki, czy posiadane przez Agencję narzędzia są wystarczające?

- W ramach obowiązujących procedur, szczególnie tych wynikających z zasad wspólnotowych, istnieją pewne ograniczenia, przede wszystkim związane z koniecznością długiego oczekiwania na środki pomocowe. Problemem jest też skomplikowany system pomocowy w kraju. Wynika to z faktu, iż istnieje wiele podmiotów udzielających pomocy przedsiębiorcom przy jednoczesnym braku koordynacji ich działań. Mamy jednak pewne pomysły, jak usprawnić działania w zakresie pomocy udzielanej na ratowanie i na restrukturyzacje. Jesteśmy zasilani środkami z Funduszu Restrukturyzacji Przedsiębiorstw. Dotychczas (od 2004 r.) Agencja udzieliła pomocy na kwotę około 800 mln złotych. Obecnie, tj. na przełomie 2009/2010 r., rozpatrywane są kolejne wnioski na kwotę około 500 mln zł. Widzimy zatem wzrost oczekiwań potencjalnych beneficjentów pomocy.

Oczekiwana pomoc nadal nie przekracza naszych możliwości operacyjnych i finansowych. Odnosząc się do celowości prowadzenia działań w tym zakresie, chciałbym podkreślić, iż dla skuteczności pomocy publicznej ważna jest tak naprawdę rzetelność w opracowywaniu planów restrukturyzacji przez zarządy spółek. Plany te muszą opisywać realne działania naprawcze realizowane w spółkach oraz uwzględniać zwrot udzielonych pożyczek lub też wejście kapitałowe Agencji w celu dalszej prywatyzacji.


- Czy wsparcie finansowe udzielane w ramach pomocy publicznej przynosi pożądany efekt?

- Te działania są obarczone wysokim ryzykiem. Działamy w firmach w momencie, kiedy inni dostawcy kapitału, tzn. banki czy potencjalni nowi akcjonariusze, odmówili już finansowania. Jest bardzo dużo pozytywnych przykładów prawidłowego wykorzystania pomocy publicznej. Najświeższy dotyczy "Polfy" Tarchomin. Projekt ten udało nam się bardzo szybko procedować z Komisją Europejską. Tak naprawdę byliśmy ostatnią deską ratunku dla tej firmy. Zakład zgłosił się do nas po pomoc na moment przed ewentualną decyzją o ogłoszeniu upadłości. Pomoc dotarła w trakcie realizowanego już procesu naprawczego i to spowodowało, że firma ma dzisiaj dobre wyniki. Oczywiście wymaga dalszej konsekwentnej restrukturyzacji - produktowej, organizacyjnej i zatrudnienia.

- Duże wsparcie dostały ostatnio także Zakłady Chemiczne "Police" SA.

- Tu mamy do czynienia z problemem o dużo większej skali. Obecnie planowana pomoc na ratowanie Polic przeszła wszystkie procedury w Polsce. Czekamy teraz na zgodę Komisji Europejskiej. Dobrym sygnałem jest rozpoczęcie rozmów ZCh "Police" z Zakładami Azotowymi "Puławy" SA na temat współpracy produktowo-organizacyjnej i dalszych relacji w procesach prywatyzacyjnych. To może przyczynić się do przygotowania dobrego planu restrukturyzacji, takiego, który da firmie szansę na rozwój.

Pożyczka 150 mln zł to tak naprawdę pomoc na chwilę, na ratowanie. Tam potrzeba szerszych działań, większych pieniędzy i pomysłu na strategię rynkową, tym bardziej że Police były tą spółką, która mimo pierwszych symptomów kryzysu gospodarczego, bardzo dobrze trzymała się na giełdzie. Zmiany na światowym rynku nawozów sztucznych zaskoczyły wszystkich.

- W pewnym momencie zupełnie dobrze radziła sobie Huta Stalowa Wola, a jednak i tam doszło do dramatycznej sytuacji. Czy nie przewidywano, że skoro nie będzie nowych działań inwestycyjnych w zbrojeniówce, to może dojść do takiej sytuacji?

- Na HSW musimy patrzeć jak na dwa przedsiębiorstwa: część produkującą maszyny budowlane, a więc część cywilną, oraz część zbrojeniową. Huta przeszła już jedną restrukturyzację na takim poziomie, jaki był dla ówczesnej sytuacji rynkowej adekwatny. Obecny kryzys spowodował znaczny spadek zakupów inwestycyjnych, szczególnie w obszarze budownictwa, co dramatycznie wpłynęło na sytuację Huty Stalowa Wola. Mówimy tu o praktycznie zerowej sprzedaży maszyn budowlanych w 2009 r. Wobec firmy podjęto działania prywatyzacyjne. Do sprzedaży wyodrębniono oddział produkcji cywilnej wraz ze spółką handlową. Sprzedajemy właśnie ten pakiet. Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem byłoby znalezienie inwestora branżowego, który ma silną markę, sieć zaopatrzenia i dystrybucji. Czy są tacy partnerzy? W styczniu będziemy bliżej podania takiej informacji.


- ARP ma udziały w ponad stu firmach, z których większość wymaga pilnej restrukturyzacji lub wręcz natychmiastowego ratunku. Natomiast z inwestycyjnego punktu widzenia to są zakłady trudno zbywalne, zwłaszcza w kryzysie. Czy Agencja zdoła tę masę projektów "przerobić" w odpowiednim czasie, czy może się tym wszystkim zadusi?

- Agencja jest przygotowana do ciężkiej pracy. Wielkość naszego portfela, stan spółek i ich oczekiwania wobec właściciela to poważny problem. Jednak firmy muszą najpierw chcieć pomóc same sobie. My jesteśmy organem wspomagającym, posiadamy know-how, sztab ludzi o wysokich kwalifikacjach, linie pomocowe i środki własne. Założeniem Agencji jest znalezienie inwestorów dla jak największej liczby naszych spółek.

- Czy teraz, z perspektywy czasu, nie sądzi pan, że popełniono jakieś poważne błędy przy sprzedaży majątku po stoczniach w Gdyni i Szczecinie?

- Według mojej oceny, z logistycznego punktu widzenia zarówno cała procedura, jak i wszystkie zadania zostały przeprowadzone poprawnie, skutecznie, z dużym zaangażowaniem i w określonym ustawą czasie. Natomiast oczekiwania wszystkich stron w postaci znalezienia dużych inwestorów, którzy kontynuowaliby działalność stoczniową, zweryfikowała aktualna sytuacja rynkowa.

- Czy nie myśli pan czasem, że należało to zrobić zupełnie inaczej? Może nie zdawano sobie sprawy ze skali obciążenia tego projektu presją społeczno-polityczną?

- Sytuacja była jasna. Warunki sprzedaży określiła decyzja Komisji Europejskiej. Zostały one uwzględnione w specjalnej ustawie kompensacyjnej. To nie ARP sprzedawała majątek obu stoczni. Sprzedającym jest niezależny zarządca kompensacji wybrany przez wierzycieli. Jest to firma Bud-Bank Leasing sp. z o.o. Należy pamiętać, że ustawa zawierała również ustalenia z pisemnego porozumienia rządu i związków zawodowych. To związki zawodowe uzgodniły z rządem, w jaki sposób zabezpieczyć interesy zwolnionych z pracy stoczniowców. Pracownicy stoczni w Gdyni i w Szczecinie otrzymali ze strony rządu pomoc w postaci jednorazowych wysokich odszkodowań i półrocznego płatnego okresu przeznaczonego na szkolenia i doradztwo zawodowe.


- Ale dziś wiadomo przynajmniej, że błędna była kalkulacja oparcia się o jednego inwestora, jak się później okazało, bardzo enigmatycznego i niesolidnego...

- Nigdy nie było takiej kalkulacji. Zgodnie z wytycznymi Komisji Europejskiej i zgodnie z ustawą kompensacyjną doprowadzono do tego, aby poszczególne składniki majątku obu stoczni zostały wystawione do sprzedaży. Sprzedaż wszystkich składników majątku odbywała się w tym samym czasie w internecie, na specjalnej platformie przetargowej Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Każdy, kto uczestniczył przetargach, miał możliwość kupienia dowolnej ilości składników majątku.

- I efekty są takie, jakie są - pozostał niedosyt i nieprzyjemna atmosfera.

- Proszę spojrzeć na szereg podobnych operacji sprzedaży nieruchomości prowadzonych przez nas czy przez inne podmioty. Proszę przeanalizować procesy prywatyzacyjne czy nawet porównać przejęcia na rynku prywatnym. To jest naturalne, że ktoś w ostatniej chwili rezygnuje z transakcji. Czasem nie ma oczekiwanych rezultatów. Sprzedaż stoczni była bardzo medialną sprawą i mówiono o niej więcej niż o innych.

- I co teraz? Czy wiadomo, co będzie z tym majątkiem, który nie znalazł nabywców?

- W Gdyni z 37 "pakietów" wystawionych do sprzedaży sprzedano w dwóch procedurach przetargowych 25, uzyskując ponad 173 mln zł. W ten sposób znalazły nabywców kluczowe tereny postoczniowe. Trójmiasto to mocno rozwinięta przestrzeń gospodarcza. Działa tu wiele firm, istnieje możliwość współpracy i jest duża szansa na rozwój. Efekty w Gdyni oceniam jako dobre. W Szczecinie poszło nieco gorzej. Z 18 "pakietów" nabywców znalazło 9, a wpływy ze sprzedaży wynoszą ok. 21 mln zł. Do końca ubiegłego roku podpisywano ostateczne umowy z nabywcami wszystkich sprzedanych składników majątku obu stoczni. W styczniu wydawany jest sprzedany majątek. W Szczecinie rozpoczęto też rozmowy o utworzeniu specjalnej strefy ekonomicznej. Agencja uczestniczy w tych ustaleniach. Gmina wyznaczyła pewne tereny, które posiadając status specjalnej strefy ekonomicznej, mogą być atrakcyjne dla inwestorów. Chcemy umożliwić stworzenie jak największej ilości miejsc pracy w aglomeracji szczecińskiej.

- Jak się czuje prezes takiej dużej agencji, jak ARP, gdy nagle słyszy w telewizji stenogramy z podsłuchów swoich rozmów telefonicznych?

- Poprosiłem stosowne instytucje w kraju o objęcie opieką procesu sprzedaży majątku obu stoczni. Miałem świadomość, że moje rozmowy mogą być nagrywane. To nie była pewność, bo o tym nikt mnie nie poinformował, raczej domniemanie. Już wcześniej, po przeanalizowaniu harmonogramu działań, po analizie ryzyka, zauważyłem szereg miejsc w tym projekcie, które są podatne na pojawienie się czynów zakazanych.

- Czyli uczestnicząc potem w całym projekcie, czuł się pan jak w obezwładniającym gorsecie.

- Inaczej się to traktuje, jeżeli ma się poczucie, że nagrywanie rozmów telefonicznych ma ochronić proces sprzedaży, jego realizatorów, dać wsparcie całej operacji. W grę wchodziły ogromne tereny, duże pieniądze, mnóstwo wierzycieli, kwestie wyceny każdego składnika, napięty harmonogram - to wszystko powodowało, że na każdym etapie dostrzegaliśmy potencjalne ryzyko. Dlatego dbaliśmy o wprowadzenie rozwiązań zapewniających maksymalną przejrzystość procesu.

- Jak by nie wyjaśniać sobie tego, to upublicznienia fragmentów rozmów nigdy pan nie przewidywał. Czy był pan normalnie po ludzku... wkurzony?

- A jak tu nie być... Na pewno nie przespałem wtedy kilku nocy, żyłem w ogromnym stresie. Zamiast zająć się merytorycznymi sprawami, musiałem wyjaśniać, tłumaczyć się ze słów wyrwanych z kontekstu. Nadano im niepotrzebny, negatywny ładunek emocjonalny.

- Słyszałem od przedsiębiorców opinie, że zgromadził pan w ARP bardzo dobrą ekipę specjalistów, że Agencja się rozwija. Ale czy starczy wam fachowców do poprawnej realizacji tych wszystkich projektów?

- Staramy się cały czas pozyskiwać nowych ludzi i podnosić kwalifikacje tych, którzy już w Agencji pracują. Tu trzeba mieć szczególne cechy charakteru. Nie jest to instytucja, w której można sobie spokojnie posiedzieć, tu wymagana jest i wiedza, i szczególna kreatywność. Nawet pracując na jednym stanowisku, tak naprawdę "zmienia się pracę" niemal co kwartał, wraz z nowymi projektami, wymagającymi zupełnie innego podejścia.


- A co panu sprawia największą satysfakcję z kierowania Agencją?

- Radość z pomagania firmom i ludziom, możliwość poprawy warunków gospodarczych.

- Jaki będzie 2010 rok dla polskiej gospodarki, dla ARP?

- Pełen wyzwań. Ale mam ogromną nadzieję, że działania rządu i przede wszystkim przedsiębiorców spowodują, że będziemy mogli się ciągle szczycić dobrymi wynikami ekonomicznymi. Robimy wszystko, abyśmy nie zostali w tyle, kiedy cała gospodarka europejska ruszy gwałtownie do przodu. Mamy dobrą pozycję startową, również dzięki narzędziom wsparcia oferowanym przez rząd, który przygotował kilka dużych programów pomocowych dla wszystkich przedsiębiorców. Zabezpieczono na nie spore środki finansowe. Oczekujemy, że dzięki temu w wielu firmach, nie tylko "agencyjnych", utrzymane zostaną zdolności produkcyjne, rozpoczęte inwestycje będą ukończone, a zapoczątkowane procesy restrukturyzacyjne - kontynuowane.

Między innymi w ramach tzw. programu "pięciu miliardów" pomoc ta może zostać udzielona w szczególności pięciu rodzajom przedsiębiorstw, tj.: przedsiębiorstwom sektora bezpieczeństwa i obronności kraju (1,5 mld zł), przedsiębiorstwom w regionach najbardziej zagrożonych kryzysem - tu przeznaczono łącznie 500 mln zł, przedsiębiorstwom z sektorów innowacyjnych (900 mln zł), z przemysłu koksowniczego (520 mln zł) oraz z transportu kolejowego (500 min zł).

Przed ARP zatem kolejne trudne restrukturyzacje, ale chcemy, aby Agencja, zgodnie ze swoją nazwą, która nas obliguje, bardziej zajmowała się rozwojem przedsiębiorstw i finansowaniem innowacyjności, a nie tylko, jak do tej pory, restrukturyzacją firm w ciężkiej sytuacji.